-Ashdautas Vrasubatlat.
-Nar Udauta!
Auzrud
Ork
Ciemność, ciemność jaskiń pod górami mroku. Najwcześniejsze wspomnienie każdego orka. Każdego z rasy niewolnych wojowników, których przeznaczeniem jest służyć panom ciemności.
Potem walka, nieustająca walka z kolejnymi przeciwnikami. Najpierw bracia z miotu, wydusić ich, zabić, pożreć mięso! Pierwsze starcie jakie przeżyć musi każdy ork. Dalej nadzorcy, pilnujący młodych jak więzienni strażnicy uwięzionych złoczyńców. Warczeć, szarpać, krzyczeć o żywność! Pożerać tych którym się nie udało. Rosnąć, ucząc się strachu, gniewu i zewu krwi.
Wreszcie dorosłość, czas by wyjść z ciasnych, mrocznych jam pod górami. Nadanie imienia, ostatni test. Pierwsza walka o pozycje. Zwycięzca bierze wszystko, przegrany ginie. Walka bez śmierci nie istnieje, nie dla orków.
Orcze szczenie przetrwało całe to piekło, trwające piętnaście lat. Piętnaście lat nieustannej walki, nieustannego szaleńczego zrywu w jednym, prostym celu: by przetrwać. Nadano mu imię Auzrud, jako jedyną w jego życiu nagrodę.
Był to bowiem dopiero początek życia młodego orka, dopiero początek jego krwawej historii. W armii Pana Mordoru nie ma miejsca dla tych, którzy unikają walki. Nawet w czasie przerw między kolejnymi rozkazami, kolejnymi szeregami podbojów, orkowie walczą między sobą, ścierając się o przywództwo, o sławę i o mięso. Auzrud z wolna udowadniał swoją sprawność w tych walkach. Pokonywał kolejnych przeciwników, wychodził zwycięsko z kolejnych pojedynków. Trwało to wiele lat, w krainie gdzie zapadły cienie. W końcu dostrzeżono go. Został wybrany do udziału w misji, jednej z wielu jakie wysyłane były do odległych krain. Razem z grupą czterech dziesiątek podobnych mu wojowników został wysłany w odległe, obce krainy. Do Eriadoru. Misja nie była udana, już od przekroczenia Anduiny wszystko zaczęło iść źle. Grupa rohirrimów przypadkiem napotkała oddział, wdając się z nim w potyczkę. Zabili połowę orków, nim zostali pokonani i zmuszeni do ucieczki. Jednak wieści o pochodzie bandy mogły dotrzeć do innych, większych oddziałów, musieli więc w pośpiechu uciekać, kierując się na zachód. Maszerowali w nocy, w dzień kryli się by nie paść łupem pościgowi. Słabsi zginęli, z wyczerpania lub zabici przez nieustępliwych konnych. W końcu jednak przekroczyli płaskowyż Rohanu i dostali się do Enedwaith. Tam mogli odpocząć, skryć się w cienistych borach. Przez chwilę, bo zaraz potem ruszą w dalszą drogę, gnani rozkazami wodza... by Badet