Nazajutrz odnalazła krasnoluda, który prowadził spis żołnierzy na wojnę. Widząc, jak zbliża się sprężystym krokiem, łypnął na nią gniewnie spod gęstych brwi.
- Ludzi nie przyjmujemy- warknął. Odpowiedziało mu lodowate niczym miecza stal spojrzenie czarnych oczu. Kobieta bezceremonialnie oparła się całym ciałem na niewielkim, sfatygowanym godzinę wcześniej stołku. Podpora jęknęła głucho, a drewno wygięło się, strzelając dookoła drzazgami; Rhavaen wręcz wciskała lewą dłoń w blat, cierpliwie czekając na zmianę.
Krasnolud burknął coś pod nosem, jednakże szukając u niej litości przeliczył się.
-Jestem najemniczką z Mrocznej Puszczy, sądziłam, że takowe osoby są u was mile widziane- jej głos był szorstki, bezbarwny- Na jakiej podstawie?- pochyliła się nad biedakiem, który zbladł wyraźnie niezdecydowany- Że nie jestem krasnoludem? Twoja tolerancja nie sięga kolan, głupcze, w tejże chwili prowadź do władczyni krainy, Kahlan Amnell
Krasnolud wzdrygnął się, acz natychmiast podskoczył z siedziska, zrywając się na nogi. Odchrząknął i poprawił rdzawą brodę
-Wszak nasza panna wlaśnie przeprowadza rozmowę z władcą Ereboru, Samotnej Góry; Thorinem zwanym Dębową tarczą..
-Nic mnie nie obchodzą jakieś tam tytuły krasnoludów- syknęła, na co jej rozmówca zareagował gniewem, skrywanym w sobie, nie śmiał bowiem zrobić jej czegoś na przekór. Kolejny raz odchrząknął
-Dam znać mej pani, że chcesz się z nią widzieć. Twe imię..?
-Rhavaen Luvieth, najemniczka Zachodu- powiedziała miękko.
Krasnolud pokiwał głową, skurpulatnie zapamiętując jej imię, po czym ruszył do zamku, a czarne oczy odprowadzały go pod same wrota