Grudzień 23, 2024, 06:14:55
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj
Aktualności: Forum SMF zostało uruchomione!

Powiedz Przyjacielu i wejdź.



Autor Wątek: Bracia Haschwald  (Przeczytany 10904 razy)

Legolas z Sindarów

  • Nowy użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 21
    • Zobacz profil
Odp: Bracia Haschwald
« Odpowiedź #45 dnia: Październik 01, 2015, 19:42:21 »
*Pobiegł przodem wśród gałęzi. Jego myśli krążyły wokół podróżnych. Stwierdził, że jeśli chcieliby porozmawiać o tym co ich spotkało, to powiedzieliby mu o tym od razu. Postanowił chwilowo nie zaprzątać sobie tym głowy. Po dwóch milach dobiegł do wioski. Zeskoczył z drzew i szedł spokojnie ścieżką. Przystanął przy stajniach i poprosił właściciela o paszę dla koni, gdy ją dostał zapłacił monetami z sakiewki. Wyszedł na ścieżkę, ktoś planowo mają wyjechać bracia i Tauriel, oparł się o jedno z drzew i czekał*

Fenris

  • Administrator
  • Nowy użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 36
    • Zobacz profil
Odp: Bracia Haschwald
« Odpowiedź #46 dnia: Październik 01, 2015, 19:50:39 »
Ruch Legolasa był szybki i sprawny, jednak Elfie oczy przeczyły temu, co zasłyszał w legendach.
Brat również to zauważył, bo obaj jeźdźcy zatrzymali wierzchy jak wryci.
Bez słowa zeskoczyli, ku pewnemu zdziwieniu Elfów. Fenris obrócił się ku Tauriel i mruknął pod nosem.
- Znacie na pamięć, co usprawiedliwia was przed brakiem ostrożności? - Schylił się z paskudnym trzaskiem kręgosłupa i podniósł odrzuconą przez elfa gałąź.
Uniósł ją nieco w ich kierunku, prowokacyjnie palcem wskazując na.. stronę, gdzie winno widnieć pęknięcie. Nie, nie widniało. Gałąź zdawała się idealnie wręcz skrojona. Aethelred zrównał się z bratem, opierając dłoń na głowni wystającego znad ramienia miecza.
- Mamy gości - Mruknął, choć było to już dla Fenrisa oczywistym.
Sam Fenris rozejrzał się, odrzucając gałąź na pobocze leśnej drogi. Zmierzył spojrzeniem korony mrocznych drzew, tereny między nimi i wreszcie szlak.
Nic. Jednak było tam coś.. Konie rżały nerwowo, strzygąc uszyma.
Wojownik westchnął i warknął niemal. - Na ognisko nie pora. Wyłaźże.

Rhavaen Luvieth

  • Nowy użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 32
  • Strach budzi demony...
    • Zobacz profil
Odp: Bracia Haschwald
« Odpowiedź #47 dnia: Październik 01, 2015, 20:06:35 »
Bezcielesny głos wydał z siebie nieprzyjemny dla ucha rechot, nawet podróżni go słyszeli, ale nie mieli szans w odnalezieniu jego źródła. Rhavaen przekrzywila głowę, nieco zaabsorbowana reakcja obcych.
Wychodzić? Niby po co?
Czarne oczy zabłysnęły zieloną poświatą, powietrze drgneło spazmatycznie do wtóru bezdźwięcznemu gromowi, który przelał się przez ścieżkę, strącając co mniejsze gałązki. Drzewo obok mężczyzny jęknęło głucho, po czym zaczelo  płonąć u podstaw, zielonym płomieniem
Nadal stała w bezruchu, a srebrno czarne rozgałęzienia przeniknęły po jej ciele, poczynając od prawej, słabej z powodu klątwy ręki, aż do twarzy, ciągnąc za sobą palący wnętrzności ból. Jednak jej oblicze pozostało niewzruszone, nie okazywała bólu, czuła nawet swoistą przyjemność z jego odczuwania.
The darkness begin!

Fenris

  • Administrator
  • Nowy użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 36
    • Zobacz profil
Odp: Bracia Haschwald
« Odpowiedź #48 dnia: Październik 02, 2015, 06:43:32 »
To właśnie po oczach szybko poznali gdzie jest. Do tego drzewo obok, jedynie rozświetliło okolicę. Jeśli ktoś je strącił w celu zrobienia wrażenia, to wywarł jego przeciwieństwo.
Mężczyźni nie wyciągnęli broni, acz sytuacja raczej tego wymagała. Nie, jeszcze nie.
Fenris kiwnął bratu głową, na co ten tylko podszedł do konia i wyjął z juków.. Pochodnię. Rzucił ją bratu, który wprawnie złapał i sięgnął do ognia. Gdy zapłonęła chyżo niebieskim płomieniem, cisnął nią z gracją tam, gdzie lśniły zielone oczy. Wprost pod nogi kobiety.
Gdy Fenris milczał, Aethelred parsknął śmiechem.
« Ostatnia zmiana: Październik 02, 2015, 07:03:28 wysłana przez Fenris »

Legolas z Sindarów

  • Nowy użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 21
    • Zobacz profil
Odp: Bracia Haschwald
« Odpowiedź #49 dnia: Październik 02, 2015, 07:59:03 »
*Czekał. Myślał o tym że powinni już się zbliżać, powinien już ich słyszeć. Widać coś musiało się stać po drodze. Postanowił to sprawdzić. Zostawił worek z ziarnem u elfa, u którego go kupił mówiąc że jeszcze wróci. Pobiegł drzewami. Po chwili był na miejscu. Wilk roztropnie ulotnił się, a elf z drzewa obserwował sytuację*

Rhavaen Luvieth

  • Nowy użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 32
  • Strach budzi demony...
    • Zobacz profil
Odp: Bracia Haschwald
« Odpowiedź #50 dnia: Październik 02, 2015, 17:24:27 »
( wyczarowany przez nią ogień zawsze będzie zielony XD taka dygresja)
Pochodnia płonęła od ognia, który został wytworzony przez nią. Poczuła ukłucie rozbawienia. Chcieli coś jej zrobić własnym płomieniem?
Zielone płomienie powoli pełzły po ubraniu, nawet go nie dotykając, nie poczuła nawet, że wzniósł się przez ramiona, aż do głowy, skąd ulatywał w górę. Teraz całą jej postać oświetlał ogień. Dopiero po chwili otworzyła czarne oczy i spojrzała na tego, kto ową pochodnią cisnął.
- Zabawne, jak wy ludzie jesteście do bólu przewidywalni- powiedziała miękko, a jej głos zawibrował.
Kawałek płonącej pochodni jeszcze się ostał, uniosła go Mocą na wysokość oczu, uniosła jedną brew w niemym pytaniu, po czym cisnęła drewno z ogromną siła w tego, kto wcześniej w nią rzucił.
Pochodnia wbiła się w hartowaną stal.
-'' Ups...''- bezcielesny głos zachichotał, a Rhavaen tylko przekrzywiła głowę, odganiając polomienie z ciała. Gorąco ustąpiło, gasnąc z donośnym sykiem
The darkness begin!

Legolas z Sindarów

  • Nowy użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 21
    • Zobacz profil
Odp: Bracia Haschwald
« Odpowiedź #51 dnia: Październik 03, 2015, 00:29:59 »
*Sięgnął po łuk na plecach i strzałę z kołczanu. Naciągnął. Wycelował. Czekał*

Fenris

  • Administrator
  • Nowy użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 36
    • Zobacz profil
Odp: Bracia Haschwald
« Odpowiedź #52 dnia: Październik 03, 2015, 12:20:06 »
Pochodnia z trzaskiem utkwiła w napierśniku jednego z braci, czego ten jakby zdał się nie zauważyć. Nawet płomienie którymi wciąż była osadzona, zgasły z leniwym sykiem. Ogień to wyjątkowo skuteczna broń, acz mogli życzyć każdemu powodzenia z używaniem go przeciwko nim.
Od dziecka uczeni i szkoleni byli w strachu przed płomieniami opadającymi z niebios, przez co szybko się przyzwyczaili. Do ognia? Nie, do ochrony przed nim.
Oleje których użyto w czasie kucia ich płyt, wyjątkowo skutecznie niwelowały gorące temperatury, więc nie pozostało nic innego jak wyrwanie patyka z piersi.
Oczywiście docenili siłę tamtej, bo rzeczywiście trzeba się postarać by wbić kawał drewna w hartowaną stal.
Aethelred raz jeszcze zarechotał niewesoło i kiwnął głową bratu.
- Patrzcie Ją, znawczynię ludzi.
Same określenie "człowiek" nawet i u Fenrisa wywołało grymas, który można by określić rozbawieniem.
- Do bólu zaraz dojdzie, acz zapewniam, że nie będzie on przewidywalny - Mruknął tylko, widząc, że brat chyba Jej nie polubił. Wolał się nie wtryniać w konflikty, póki sam nie został sprowokowany.
Mężczyzna z wielkim mieczem skrócił dystans do niej o połowę, górując nad drobną przy nim dziewczyną.
Zmierzył Ją spokojnym wzrokiem spod przyłbicy hełmu i bez żenady raz jeszcze rzucił zgaszony teraz badyl wprost pod Jej nogi.
- Śmiało, możesz podnieść raz jeszcze - Rzucił mrukliwie.
« Ostatnia zmiana: Październik 03, 2015, 12:30:50 wysłana przez Fenris »

Rayla Haschwald

  • Nowy użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 7
    • Zobacz profil
Odp: Bracia Haschwald
« Odpowiedź #53 dnia: Październik 04, 2015, 14:44:23 »
-Pieprzony deszcz.
Wyrwało się z jej ust, zgiętych w pogardliwym grymasie. Była wkurwiona, chociaż i to było zbyt lekkim określeniem na jej stan. Od dwóch dni nie zsiadała z konia, a od wczoraj nie miała nic w ustach. Jak to mawiała co cię nie zabiję, to cię wkurwi i właśnie teraz była już wkurwiona. Szarpnęła wodze i zwolniła nad gwałtownym spadkiem w dół. Już lubiła to ukształtowanie terenu, które wyglądało jakby ktoś powgniatał miejscami wielkie doły z nudów. Rudy konik zaparskał i tupnął niezadowolony, że przerwała mu bieg.
Rayla wyprostowała się w siodle i zsunęła z głowy kaptur, przez co zaraz na jej pobliźnioną twarz spadły krople deszczu.
-Psia jucha.
Mruknęła do siebie i trąciła boki konia piętami, by ten zaczął powoli zjeżdzać na dół, gdzie prowadził ubity trakt. Kiedy znalazła się już na dole, znowu popędziła konia do przodu, między drzewa. Z tą różnicą, że nie jechała po trakcie,a wzdłuż niego. Koń parskał co jakiś czas zaniepokojony, co tylko utwierdzało ją w przekonaniu, że ktoś przed nią jest. Akurat w tej chwili nie miała ochoty na żadne przygody, Chciała trafić do najbliższego miasta, wykupić pokój, umyć się i wyspać. Ot zwyczajne zapotrzebowania po kilku tygodniach wędrówki. Ruin zwolnił sam z siebie i targnął łbem, na co kobieta poklepała go po szyi, utwierdzając, że mają jechać dalej. W końcu co mogło być gorszego od smoka, którego na pewno przed nimi nie było.
Przejechała kilkanaście metrów i usłyszała rozmowę, a raczje chrapliwy głos, którego nigdzie by nie pomyliła. Uśmiech jaki wystąpił na jej twarz mógł być porównywalny do paskudnego skrzywienia warg, ale jednak uśmiechem był. Przynajmniej w jej wykonaniu. Poprawiła miecz przytroczony do siodła tak, że rękojeść była bliziutko jej dłoni, a sięgnięcie po kawałek stali nie potrzebował więcej niż sekundy by zaatakować. Wyjechała między rzadsze drzewa i zobaczyła grupkę ludzi. A w tym dwie znajome sylwetki.
-Nawet na obcej ziemi wpadam na was. Kochane wilczki.
Warknęła dość przyjaźnie, a przynajmniej tak między sobą odbierali to Haschwaldowie. Przesunęła wzrokiem po nich, po koniach i po tych co widoczni byli, bo ilość głosów nie była adekwatna do liczby osób.
-Niech was Zamieć pochłonie, ale co tu się kurwa dzieje?
Pochyliła się w siodle zatrzymując konia i zmrużyła oczy, czekając na czyjąkolwiek odpowiedź. Czyżby przygodę na nowej ziemi można było uznać za otwartą? Zdecydowanie tak.

Fenris

  • Administrator
  • Nowy użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 36
    • Zobacz profil
Odp: Bracia Haschwald
« Odpowiedź #54 dnia: Październik 04, 2015, 15:23:18 »
Aethelred nawet nie drgnął, bo nie miał zwyczaju odwracać się do kogoś plecami.
Fenris to inna sprawa, ten nawet pozwolił sobie na dość udaną parodię uśmieszku. Strącił kaptur z niesfornej czupryny i odwrócił się w stronę nowo przybyłej.
Bardzo dobrze znanej nowo przybyłej. Mężczyzna parsknął czymś w rodzaju śmiechu i zdjął rękę z głowni miecza, acz nie odsuwał jej za bardzo.
Kilka kroków i zbliżył się do tamtej, co siedziała na swym ognistym rumaku. Wyjątkowo wyrośnięta bestia, czasem się zastanawiali, czy siostrzyczka nie zyskała większego zwierzaczka tylko dlatego, że sama zdawała się przy nich karłem. Co nie znaczy, że nie była przy tym wyższa od połowy spotkanych tutaj już ludzi.. bądź elfów, coby być poprawnym.
Fenris założył ramię za ramię, ukazując kły w uśmiechu.
- No no. A już obstawialiśmy czy jakiś dragon Cię czasem nie trawi, Raylo - Urwał, taksując Ją niemal ciepłym spojrzeniem. - Dobrze, że i Ty dałaś radę dać nogę, siostrzyczko.
Słowa były szczere do bólu, bo co innego? Systematyczny odwrót pod groźbą utraty dziedzictwa? Najpierw ich wydziedziczono, a na koniec poszczuto stadem wściekłych Szponów i Wilków. Spieprzali aż się śnieg burzył. Nawet rodzeństwo Haschwald nie było takimi masochistami. A dotrwać chcieli w miarę.. zdrowo.
I dotarli, a ta mała cwaniara jak zwykle dogoniła starszych braci.
Mężczyzna poklepał konia po pysku, szybko zaraz potem dłoń odsuwając. Gdyby tego nie zrobił, rumak pewnie by upieprzył mu połowę palców, mimo, że były okute w rękawice.
Jurne zwierzę.. Jak każde inne z matuszki Północy.
- Jak widzisz, mamy drogę pełną ekscesów. Elfy i to coś. Zaraz będą pewnie tylko Elfy, znając Aethelreda.
« Ostatnia zmiana: Październik 04, 2015, 15:24:55 wysłana przez Fenris »

Rayla Haschwald

  • Nowy użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 7
    • Zobacz profil
Odp: Bracia Haschwald
« Odpowiedź #55 dnia: Październik 04, 2015, 15:48:45 »
-Popieprzyło was do końca.
Uśmiechnęła się drapieżnie i spojrzała na resztę, a potem znowu na braciszka.
-Jak widzę to już znajomicie się z elfami. Niech was Zamieć pochłonie.
Pokręciła głową i zaraz zsiadła z konia, uśmiechając się w rozbawieniu kiedy zobaczyła jak ognista szkapa prawie odgryzła mu palce. Poklepała głodomora po czyi i pokiwała głową na wspomnienie szaleńczego biegu przez ośnieżone pola, po tym jak inne Kły, czyli kochana rodzina urządziła sobie na nich polowanie. Skrzywiła się lekko i potrząsnęła głową, zrzucając z czarnych włosów kropelki wody. Podeszła do brata i uderzyła pięścią w pancerz na piersi, w geście jeszcze niedawnego przywitania Kłów. A teraz? Teraz to nic innego nie pozostało im jak zacząć bawić się tutaj.
-Żaden przerośnięty jaszczur nie będzie mi ogniem tyłka smażył.
Mruknęła i wzruszyła ramionami, patrząc na Aetha. Zastanawiała się przez chwilę co też elfy robiły tutaj, ale zrezygnowała z zadania pytania. Nie było potrzeby.
-Coś was zatrzymało panowie.
Uśmiechnęła się wrednie do rodzinki i przekrzywiła głowę.

Fenris

  • Administrator
  • Nowy użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 36
    • Zobacz profil
Odp: Bracia Haschwald
« Odpowiedź #56 dnia: Październik 04, 2015, 15:53:34 »
- Tak, też się zdążyłem zorientować. Tylko nie do końca rozumiem, co takiego.
Rzucił pogardliwie, spoglądając w stronę obcej, co niedawno jeszcze jaśniała zielonym płomieniem. Mimo drwiny, w głosie mężczyzny dźwięczała powaga.
Widział z jaką łatwością przebiła napierśnik brata. Zwykłym kawałkiem drewna.
Nie był na swoim, to i po swojemu nie oceniał.. jeszcze. Rozprostował kark z trzaskiem i klepnął siostrę w ramię, wymijając wymownie jej rudego rumaka.
Nigdy go nie lubił, z oczywistą wzajemnością. Ba, żaden z ich koni się nie lubił. I żaden też nie lubił rodzeństwa swego właściciela.. cieeekawe dlaczego.
Jako, że deszcz znów przybrał na sile, Fenris ponownie naciągnął kaptur na głowę, przecierając podbródek.
Cholera by ich z tym całym zwlekaniem.
Popatrzył to po elfach, to po ciętych na sobie, w roli Aetha i tej obcej.
Takie sytuacje nigdy nie napawały go optymizmem. Z jednej strony czuło się pewnie w kupie, a z drugiej, stało przed Tobą takie kurestwo i nie wiedziałeś sam czy szach, czy już mat.

Rhavaen Luvieth

  • Nowy użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 32
  • Strach budzi demony...
    • Zobacz profil
Odp: Bracia Haschwald
« Odpowiedź #57 dnia: Październik 04, 2015, 17:50:23 »
Uniosla jedną brew w geście dezaprobaty. Kątem oka obserwowała pozostałych nieznajomych, zauważając że dość dobrze się znają.
- Dobra rada- powiedziała cicho, zakładając ręce na piersi- nigdy do mnie nie podchodź
Mocno wbiła stopy w ziemię, tworząc sporą dziurę w mchu, wyrwała sztylet przypięty za ramieniem. Zrobiła krótki wypad w bok, a ostrze dostało się w wolną przestrzeń pomiędzy hełmem a napiersnikiem, wbijając się w gardziel.
- Nigdy nie wiesz co może zakończyć twój żałosny żywot- odparła, kucając w cieniu drzewa
Poczuła łaskotanie w gardle na widok krwi spływającej po sztylecie.
Cóż, nie planowała tego, głupiec aż prosił się o brutalną nauczkę.
The darkness begin!

Fenris

  • Administrator
  • Nowy użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 36
    • Zobacz profil
Odp: Bracia Haschwald
« Odpowiedź #58 dnia: Październik 04, 2015, 21:47:33 »
Ruch był tak szybki, że wręcz rozmył się mu w oczach.
Sam Fenris drgnął, mrużąc oczy dla lepszego wglądu. Wypad, garda ogromnym mieczem i..
I wtedy mężczyzna dopiero zrozumiał. Wtedy, tego pamiętnego dnia który wspomina do dziś. Gdy krew trysnęła z szyi brata gęstym strumieniem, wyślizgując się chyżo spomiędzy kołnierza zbroi, a Jego hełmu.
Bestia z Północy, zwana przez wielu Krukiem, bądź Aethelredem, charknęła cicho i uniosła swój ogromny miecz w szerokim wymachu. Zdawać się mogło, że zgniecie dziewczynę która zaraz po ciosie odskoczyła. Miecz zalśnił w deszczu, który spływał po nim niczym łzy warte wojownika.
Wojownika który zadrżał, by wreszcie runąć na kolana. Upadł tak ciężko, że ziemia zdawała się tąpnąć. Miecz wbił się w ziemię, a sam Haschwald oparł się o niego, wciąż w pozycji prostej.
Posoka dalej ciekła nieprzerwanym potokiem, wraz z ulatującym życiem z wojownika.

All you can bleed
sanguis in dominus
All you can bleed
Halleluja
All you can bleed
sanguis in dominus
All you can bleed
Halleluja


Fenris nie zwlekał ni sekundy dłużej. Paskudne ostrze błysnęło w Jego dłoniach, które wyszarpnął zaraz po upadku brata.
Warkot poniósł się po polanie, gdy wojownik ruszył w stronę obcej i konającego. Młyniec jaki wykręcił mieczem był ledwie widoczny, a niósł za sobą jeno świst.
Świst z drugim dnem i obietnicą kryjącą w sobie wiele bólu.
Nim skrócił dystans do nich o połowę, brat mężczyzny zsunął się bezwolnie.
Uniósł się jeszcze lekko na potężnych ramionach.. I padł z trzaskiem prosto w błoto i mokry trakt na którym stali.
I nie podniósł się już nigdy więcej, śpiąc jakby w rosnącej na około kałuży krwi. Cichy jak zawsze, milczący i trwający w swej nieodłącznej płycie.
Koń należący do niego, zarżał dziko i stanął dęba, kopytem wgniatając kawał konara drzewa obok którego stał.
Świat jakby zamarł, bo do Fenrisa więcej nie docierało. Kilka kroków i już był. Stanął nad ciałem brata, który jeszcze niedawno żartował sobie wraz z nim w swój mało wymowny sposób.
Haschwald uklęknął obok martwego i obrócił go na plecy, coby nie leżał nimi w górę.  Rana była widoczna gołym okiem, tak jak i rozchlastane gardło.
Mężczyzna rwał się wręcz do poderwania i stanięcia w bezkompromisowy bój w imieniu poległego.
Nie zrobił tego jednak. Uniósł jedynie głowę i spojrzał w oczy tej, z której niedawno oboje kpili. Właśnie wtedy zrozumiał, że Północ mogła być jedynie wstępem. Początkiem ich historii, tym który wywarł na nim piętno straty.
Wstał i otarł usta, strącając kaptur z głowy. Miecz który dzierżył w zaciśniętej pięści, ze świstem schował do pochwy.
Nie. Jakkolwiek to nie brzmiało, to nie On został sprowokowany. Tradycja była tradycją i ten bój należał do poległego. Nie do niego, bo i w zemście nie mógł wystąpić niesprowokowany.
Przekrzywił głowę w bo tak, że kark zatrzeszczał niczym u lalki w dłoniach nieostrożnego dziecka.
Dłonią wskazał prosto na nią, prosto w Jej serce.
- Zginiesz. A męka Twa, będzie symbolem Jego pamięci.
« Ostatnia zmiana: Październik 04, 2015, 21:53:16 wysłana przez Fenris »

Rayla Haschwald

  • Nowy użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 7
    • Zobacz profil
Odp: Bracia Haschwald
« Odpowiedź #59 dnia: Październik 04, 2015, 22:01:40 »
Ruch, szczęk i nagle wszystko jakby przyśpieszyło i zwolniło. Rayla poderwała głowę widząc lecącego w zwolnionym tempie Aetha ku ziemi i zaraz biegnącego w jego stronę Fenrisa. Krew wytrysnęła gęstym strumieniem, łącząc się z deszczem. Przeciwniczka była szybka, niespodziewane...
Wyszarpnęła miecz z pochwy przy siodle jej ogiera i złapała go w dwie ręce. Jeden z braci padł...Padł w błoto z przeciętym gardłem z któtego sączyła się jucha.
-Żesz kurwa mać...
Wymamrotała tylko wodząc wzrokiem od nieżyjącego już, po Fenrisie i do niedoszłej przeciwniczki. Haschwald charknął i wyzionął ducha. Niech go Zamieć poprowadzi, dodała w myśli i dotknęła ust a potem serca pod stalową płytą w pożegnalnym geście dla martwych towarzyszy broni. Konie zarżały i targnęły łbami. Deszcz zdawał się nasilić po tym, jakby chciał zmyć nie tylko krew z drogi, ale też samego wojownika. Rayla wbiła lodowate spojrzenie w nieznajomą i zacisnęła ręce na mieczu. I tak nie mogła nic zrobić. To był honor jej brata, żeby pomścić Kruka, a przypieczętował go unosząc rękę i wymawiając Inkantację. Wbiła miecz w ziemię i otarła twarz z deszczu zastanawiając się czy brat podzieli ten sam los co Aeth. W końcu nikt zwyczajny nie kładzie byłego Kła jednym ciosem. A jednak...

 

Carbonate design by Bloc
variant: carbon
SMF 2.0.6 | SMF © 2013, Simple Machines
Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum
the-world-is-magic psiasfora babyshower dnie-noce wojownicyburzy