Grudzień 23, 2024, 02:30:00
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj
Aktualności: Forum SMF zostało uruchomione!

Powiedz Przyjacielu i wejdź.



Pokaż wiadomości

* Wiadomości | Pokaż wątki | Pokaż załączniki

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.

Wiadomości - Fenris

Strony: [1] 2 3
1
Pod rozbrykanym kucykiem / Odp: Krasnolud zjawia się pierwszy.
« dnia: Październik 07, 2015, 17:16:13 »
- Wziąłem jeden, ale większy. Dla dwóch osób - Przyznał cicho, pozwalając sobie na drgnięcie obojętnych z reguły ust.
Doskonale wiedział, że Elfka raczej rzyci na dwór nie ruszy, bo i burza się zbliżała, co wnioskował po odległych jeszcze gromach.
Ziemia drżała od czasu do czasu, a wiatr wył o mocy apogeum za oknem.
Tak, to z pewnością dobry wieczór na spędzeniu go w przytulnym pokoju.

2
Pod rozbrykanym kucykiem / Odp: Krasnolud zjawia się pierwszy.
« dnia: Październik 06, 2015, 07:36:19 »
- Jeśli każdy lot miałby się tak kończyć, to po wylądowaniu z taką w łożu, miałbym trupa, a nie kobietę w ramionach - Parsknął i wrócił spojrzeniem do Elfki. Miała dość specyficzne poczucie humoru, choć niezgorsze. Mężczyzna potarł podbródek i rozejrzał się raz jeszcze. Gospoda się wymieniała, ludzie padali zmorzeni w pijanym widzie..
- Za pokój zapłaciłem. Możesz dołączyć, bądź zostać tutaj. Wedle uznania - Dokończył mrukliwie i ruszył nieśpiesznie tam, gdzie wcześniej zniknął krasnolud. Na górę.

3
Na szlaku / Odp: Flagz-Ud
« dnia: Październik 05, 2015, 22:04:01 »
Po ostatnich wydarzeniach, czas mknął szalenie. Dni mijały jak wtedy, gdy zagrożeniem nie był deszcz i przemoknięty posiłek, a łopot smoczych skrzydeł i ich ryki, niosące się po dolinach.
To było wtedy.. Zapomnij. I zapominał. Z każdym nowym dniem na południu, Fenris zatracał się w nowym świecie. W obietnicy złożonej poległemu i własnej, nieustępliwej bucie.
Bucie która nie pozwoliła mu usiedzieć na rzyci. Tego dnia gdy się rozeszli po śmierci Aethelreda, pożegnał oba Elfy, które jako pierwsze ich powitały na nowych ziemiach, zapamiętał twarz obcej dziewczyny z krwią brata na rękach i obiecał rychłe spotkanie swej siostrze Rayli.
Nie brał nikogo za towarzysza, bo i nie chciał by wydarzenia zatoczyły koło. Dość mu druhów i dość kopania im mogił. Przynajmniej teraz.
Dzień jak każdy inny, gdy mknął w siodle, a koń rwał pod nim chyżo. Ziemia i kamienie pękały pod rosłymi kopytami zwierzęcia, które niosło swego właściciela coraz dalej i dalej w nieznane.
Fenris zaopatrzył się oczywiście w wikt, mapy i poznał nieco nowego świata. Poznał też ludzi i zasady nim rządzące. Zasłyszał wiele legend i bajań, a także przestróg i wróżb. I wszystko to spamiętał, choć połowa z tego była pewnie nieco.. przesadzona.
Gdy usłyszał o krajach na wschodzie, o Wojowniczych Jeźdźcach ze stepów i królestwie krasnoludów, zdało mu się to całkiem kuszącą ofertą. Szczególnie, że wszyscy oni mieli swych wrogów, a ten kto ich ma, ma także pieniądze na opłacenie najemników.
I pewnie dotarłby gdzieś tam na czasie, gdyby nie przestroga rumaka pod nim.
Przestroga dzika, pełna wierzgnięć i niepokoju. Rumak od czasów Północy nie był tak zdenerwowany. Jeździec zatrzymał się i rozejrzał, mimowolnie kładąc dłoń na głowni miecza. Jego wzrok otaksował lasy na około, na mapach podpisane jako Enedwaith.
Puszcza była spokojna, przepełniona ciszą i mistycyzmem. I właśnie dlatego nie spodobało mu się to miejsce. Było zbyt.. stare. A takowe miejsca, zazwyczaj do spokojnych nie należą.
Zeskoczył z konia i rozejrzał się przez chwilę, by uczynić kilka kroków naprzód, zostawiając jurne zwierzę w tyle.
Zwierzę, co coraz bardziej się szamotało. Jak zwykle miało rację. A Ja jak zwykle mu ufałem, mimo, że nie usłuchałem.
Gdy wiatr zadął mocniej, wtedy to poczuł. Dym uderzył w nozdrza wojownika, a trzask gdzieś z boku wyrwał Go z osłupienia. Było już jednak za późno na wycofanie się. Byli wszędzie.
__________________________
Pierwszy cios zbiłem instynktownie, co trudnym nie było. Właściciel miecza który miał mi rozpłatać łeb, zaryczał wcześniej zdradzając kierunek ataku i skąd sam atak nadchodzi. Odrąbałem mu łapy przy samych ramionach, obracając się napięcie. Kolejny cios wgniótł mu napierśnik w tułów, przechodząc dalej, aż ostrze me wyślizgnęło się drugą stroną, rozrąbując bestię na dwoje.
Było ich jednak więcej. O wiele więcej niż oczekiwałem, a rozpłatany na dwoje towarzysz.. nie zrobił na nich najmniejszego wrażenia. Kolejny doskoczył z takim samym rykiem, parując me pchnięcie z wulgarną precyzją. Zdziwił się chyba mą siłą, gdy wyrwałem mieczem w bok tak, że cios który wcześniej sparował i tak sięgnął jego biodra, wbijając się w nie. Takie były skutki owalnych tarcz i braku umiejętności w obyciu z nimi.. Wyrwałem miecz, by moment później rozciąć łeb tamtego na dwoje, mimo hełmu. Zdążyłem jeszcze wykręcić młynka mieczem, nim pierzasty grot utkwił w mej łopatce. Opancerzonej łopatce, czego następstwem była utrata równowagi. Niemal wyrżnąłem jak długi, ledwie opierając się na kolanie. I to był błąd. Tak samo jak i błędem byłby upadek, nic nie mogłem poradzić. Paskudne, ryczące istoty obskoczyły mnie z wszystkich stron. Cudem odskoczyłem na bok, unikając gradu burzliwych ciosów. Gdy jeden z nich mnie sięgnął, poczułem jak oczy zalewa mi krew.. Psia jucha!
Złapałem pewniej swe umiłowane mieczysko, robiąc wymach na oślep. Trafiłem, bo rozległ się zgrzyt i zawodzenie pełne bólu. A potem zaprzestano ataków. Pośpiesznie przetarłem oczy z krwi, akurat by dojrzeć rosłą bestię kroczącą w Mą stronę. Inni rozchodzili się przed nim, mamrocząc imię.
Auzrud. Tak, tak mi się przynajmniej wydawało.
Nie zdawałem sobie wtedy sprawy, że wpadłem w łapy orków o których tyle wcześniej słyszałem.

4
Na szlaku / Odp: Bracia Haschwald
« dnia: Październik 05, 2015, 08:58:04 »
Fenris nie wnikał w działanie elfa. Nie drgnął nawet, gdy ten rzucił ostrzem w kierunku tamtej.
Mężczyzna bezceremonialnie złapał zwłoki brata za nogę i zaczął ciągnąć go w stronę koni. Rumak Aethelreda uspokoił się jakby, gdy tylko trącił nosem Jego płytę.
Wojownik dopiero wtedy uniósł trupa i przerzucił go z łoskotem przez siodło. Po wszystkim odsunął się i rzucił spokojne już spojrzenie w stronę Rayli. Nie zareagowała, szanując pamięć poległego. Zuch dziewczyna. Na zmagania elfa nie zwracał uwagi, a zamiast tego usiadł na zwalonym i płonącym jeszcze niedawno drzewie. Odetchnął cicho i naciągnął kaptur. Deszcz przybrał na sile, wystukując upierdliwy rytm na zbroi martwego.
Fenris nie do końca rozumiał jeszcze, że siostra pozostała ostatnią osobą z dalekiej Północy którą mu dane było kiedykolwiek widzieć.
Ród Haschwald stracił kolejnego syna.

5
Na szlaku / Odp: Bracia Haschwald
« dnia: Październik 04, 2015, 21:47:33 »
Ruch był tak szybki, że wręcz rozmył się mu w oczach.
Sam Fenris drgnął, mrużąc oczy dla lepszego wglądu. Wypad, garda ogromnym mieczem i..
I wtedy mężczyzna dopiero zrozumiał. Wtedy, tego pamiętnego dnia który wspomina do dziś. Gdy krew trysnęła z szyi brata gęstym strumieniem, wyślizgując się chyżo spomiędzy kołnierza zbroi, a Jego hełmu.
Bestia z Północy, zwana przez wielu Krukiem, bądź Aethelredem, charknęła cicho i uniosła swój ogromny miecz w szerokim wymachu. Zdawać się mogło, że zgniecie dziewczynę która zaraz po ciosie odskoczyła. Miecz zalśnił w deszczu, który spływał po nim niczym łzy warte wojownika.
Wojownika który zadrżał, by wreszcie runąć na kolana. Upadł tak ciężko, że ziemia zdawała się tąpnąć. Miecz wbił się w ziemię, a sam Haschwald oparł się o niego, wciąż w pozycji prostej.
Posoka dalej ciekła nieprzerwanym potokiem, wraz z ulatującym życiem z wojownika.

All you can bleed
sanguis in dominus
All you can bleed
Halleluja
All you can bleed
sanguis in dominus
All you can bleed
Halleluja


Fenris nie zwlekał ni sekundy dłużej. Paskudne ostrze błysnęło w Jego dłoniach, które wyszarpnął zaraz po upadku brata.
Warkot poniósł się po polanie, gdy wojownik ruszył w stronę obcej i konającego. Młyniec jaki wykręcił mieczem był ledwie widoczny, a niósł za sobą jeno świst.
Świst z drugim dnem i obietnicą kryjącą w sobie wiele bólu.
Nim skrócił dystans do nich o połowę, brat mężczyzny zsunął się bezwolnie.
Uniósł się jeszcze lekko na potężnych ramionach.. I padł z trzaskiem prosto w błoto i mokry trakt na którym stali.
I nie podniósł się już nigdy więcej, śpiąc jakby w rosnącej na około kałuży krwi. Cichy jak zawsze, milczący i trwający w swej nieodłącznej płycie.
Koń należący do niego, zarżał dziko i stanął dęba, kopytem wgniatając kawał konara drzewa obok którego stał.
Świat jakby zamarł, bo do Fenrisa więcej nie docierało. Kilka kroków i już był. Stanął nad ciałem brata, który jeszcze niedawno żartował sobie wraz z nim w swój mało wymowny sposób.
Haschwald uklęknął obok martwego i obrócił go na plecy, coby nie leżał nimi w górę.  Rana była widoczna gołym okiem, tak jak i rozchlastane gardło.
Mężczyzna rwał się wręcz do poderwania i stanięcia w bezkompromisowy bój w imieniu poległego.
Nie zrobił tego jednak. Uniósł jedynie głowę i spojrzał w oczy tej, z której niedawno oboje kpili. Właśnie wtedy zrozumiał, że Północ mogła być jedynie wstępem. Początkiem ich historii, tym który wywarł na nim piętno straty.
Wstał i otarł usta, strącając kaptur z głowy. Miecz który dzierżył w zaciśniętej pięści, ze świstem schował do pochwy.
Nie. Jakkolwiek to nie brzmiało, to nie On został sprowokowany. Tradycja była tradycją i ten bój należał do poległego. Nie do niego, bo i w zemście nie mógł wystąpić niesprowokowany.
Przekrzywił głowę w bo tak, że kark zatrzeszczał niczym u lalki w dłoniach nieostrożnego dziecka.
Dłonią wskazał prosto na nią, prosto w Jej serce.
- Zginiesz. A męka Twa, będzie symbolem Jego pamięci.

6
Na szlaku / Odp: Bracia Haschwald
« dnia: Październik 04, 2015, 15:53:34 »
- Tak, też się zdążyłem zorientować. Tylko nie do końca rozumiem, co takiego.
Rzucił pogardliwie, spoglądając w stronę obcej, co niedawno jeszcze jaśniała zielonym płomieniem. Mimo drwiny, w głosie mężczyzny dźwięczała powaga.
Widział z jaką łatwością przebiła napierśnik brata. Zwykłym kawałkiem drewna.
Nie był na swoim, to i po swojemu nie oceniał.. jeszcze. Rozprostował kark z trzaskiem i klepnął siostrę w ramię, wymijając wymownie jej rudego rumaka.
Nigdy go nie lubił, z oczywistą wzajemnością. Ba, żaden z ich koni się nie lubił. I żaden też nie lubił rodzeństwa swego właściciela.. cieeekawe dlaczego.
Jako, że deszcz znów przybrał na sile, Fenris ponownie naciągnął kaptur na głowę, przecierając podbródek.
Cholera by ich z tym całym zwlekaniem.
Popatrzył to po elfach, to po ciętych na sobie, w roli Aetha i tej obcej.
Takie sytuacje nigdy nie napawały go optymizmem. Z jednej strony czuło się pewnie w kupie, a z drugiej, stało przed Tobą takie kurestwo i nie wiedziałeś sam czy szach, czy już mat.

7
Na szlaku / Odp: Bracia Haschwald
« dnia: Październik 04, 2015, 15:23:18 »
Aethelred nawet nie drgnął, bo nie miał zwyczaju odwracać się do kogoś plecami.
Fenris to inna sprawa, ten nawet pozwolił sobie na dość udaną parodię uśmieszku. Strącił kaptur z niesfornej czupryny i odwrócił się w stronę nowo przybyłej.
Bardzo dobrze znanej nowo przybyłej. Mężczyzna parsknął czymś w rodzaju śmiechu i zdjął rękę z głowni miecza, acz nie odsuwał jej za bardzo.
Kilka kroków i zbliżył się do tamtej, co siedziała na swym ognistym rumaku. Wyjątkowo wyrośnięta bestia, czasem się zastanawiali, czy siostrzyczka nie zyskała większego zwierzaczka tylko dlatego, że sama zdawała się przy nich karłem. Co nie znaczy, że nie była przy tym wyższa od połowy spotkanych tutaj już ludzi.. bądź elfów, coby być poprawnym.
Fenris założył ramię za ramię, ukazując kły w uśmiechu.
- No no. A już obstawialiśmy czy jakiś dragon Cię czasem nie trawi, Raylo - Urwał, taksując Ją niemal ciepłym spojrzeniem. - Dobrze, że i Ty dałaś radę dać nogę, siostrzyczko.
Słowa były szczere do bólu, bo co innego? Systematyczny odwrót pod groźbą utraty dziedzictwa? Najpierw ich wydziedziczono, a na koniec poszczuto stadem wściekłych Szponów i Wilków. Spieprzali aż się śnieg burzył. Nawet rodzeństwo Haschwald nie było takimi masochistami. A dotrwać chcieli w miarę.. zdrowo.
I dotarli, a ta mała cwaniara jak zwykle dogoniła starszych braci.
Mężczyzna poklepał konia po pysku, szybko zaraz potem dłoń odsuwając. Gdyby tego nie zrobił, rumak pewnie by upieprzył mu połowę palców, mimo, że były okute w rękawice.
Jurne zwierzę.. Jak każde inne z matuszki Północy.
- Jak widzisz, mamy drogę pełną ekscesów. Elfy i to coś. Zaraz będą pewnie tylko Elfy, znając Aethelreda.

8
Pod rozbrykanym kucykiem / Odp: Krasnolud zjawia się pierwszy.
« dnia: Październik 03, 2015, 19:29:29 »
- To całkiem kumata jesteś - Odmruknął, przyglądając się Jej ekstremalnie nastawionej ręce.
Na człowieku pozornym, pewnie i zrobiłoby to wrażenie. Nie na Nim, swoje już widział. I też nie raz nastawiał sobie, bądź druhom ręce.
Westchnął i postukał bladą dłonią w blat stolika o który się opierał.
Mimo, że niczego nie oczekiwała, nawet nie drgnęła. Po Jej minie wyczytał, że raczej zadowolona nie jest.
Mężczyzna zmrużył oczy i odnalazł wzrok tamtej. Pusty, wyzuty z wszystkiego. O ile niechęć i starość była niczym, bo tylko to odnalazł w Jej tęczówkach.
Więcej nie szukał, bo i nie było po co. Nie raz już widział takie oczy. Z reguły, gdy ich właściciel ześlizgiwał się spazmatycznie z Jego miecza.

9
Pod rozbrykanym kucykiem / Odp: Krasnolud zjawia się pierwszy.
« dnia: Październik 03, 2015, 12:49:23 »
Gdy wpadła na niego, Fenris zauważył Ją przelotnie, kątem oka.
Kolejna pijaczyna co równowagi zachować nie umiała? Nie. Popatrzył na tą, co wyrżnęła jak długa i wreszcie na rękę wygiętą pod dziwnym kątem.
No coś takiego.. To jeszcze w życiu mu się nie zdarzyło. Wpaść na kogoś w gospodzie i złamać łapę?
Mężczyzna z trudem powstrzymał drgnięcie kącika ust, na widok miny jaką miała tamta.
- Wybacz na chwilę - Rzucił do stojącej obok Elfki i nachylił się z trzaskiem nad leżącą. Zmrużył oczy i mruknął, nie kryjąc rozbawienia.
- Podałbym Ci rękę, acz podejrzewam, że jeszcze byś mi palca odgryzła - Urwał, badając Jej reakcję.
Tak, to rzeczywiście coś nowego.. A ręka? Nie jego sprawa, zdarzało się.

10
Na szlaku / Odp: Bracia Haschwald
« dnia: Październik 03, 2015, 12:20:06 »
Pochodnia z trzaskiem utkwiła w napierśniku jednego z braci, czego ten jakby zdał się nie zauważyć. Nawet płomienie którymi wciąż była osadzona, zgasły z leniwym sykiem. Ogień to wyjątkowo skuteczna broń, acz mogli życzyć każdemu powodzenia z używaniem go przeciwko nim.
Od dziecka uczeni i szkoleni byli w strachu przed płomieniami opadającymi z niebios, przez co szybko się przyzwyczaili. Do ognia? Nie, do ochrony przed nim.
Oleje których użyto w czasie kucia ich płyt, wyjątkowo skutecznie niwelowały gorące temperatury, więc nie pozostało nic innego jak wyrwanie patyka z piersi.
Oczywiście docenili siłę tamtej, bo rzeczywiście trzeba się postarać by wbić kawał drewna w hartowaną stal.
Aethelred raz jeszcze zarechotał niewesoło i kiwnął głową bratu.
- Patrzcie Ją, znawczynię ludzi.
Same określenie "człowiek" nawet i u Fenrisa wywołało grymas, który można by określić rozbawieniem.
- Do bólu zaraz dojdzie, acz zapewniam, że nie będzie on przewidywalny - Mruknął tylko, widząc, że brat chyba Jej nie polubił. Wolał się nie wtryniać w konflikty, póki sam nie został sprowokowany.
Mężczyzna z wielkim mieczem skrócił dystans do niej o połowę, górując nad drobną przy nim dziewczyną.
Zmierzył Ją spokojnym wzrokiem spod przyłbicy hełmu i bez żenady raz jeszcze rzucił zgaszony teraz badyl wprost pod Jej nogi.
- Śmiało, możesz podnieść raz jeszcze - Rzucił mrukliwie.

11
Na szlaku / Odp: Bracia Haschwald
« dnia: Październik 02, 2015, 06:43:32 »
To właśnie po oczach szybko poznali gdzie jest. Do tego drzewo obok, jedynie rozświetliło okolicę. Jeśli ktoś je strącił w celu zrobienia wrażenia, to wywarł jego przeciwieństwo.
Mężczyźni nie wyciągnęli broni, acz sytuacja raczej tego wymagała. Nie, jeszcze nie.
Fenris kiwnął bratu głową, na co ten tylko podszedł do konia i wyjął z juków.. Pochodnię. Rzucił ją bratu, który wprawnie złapał i sięgnął do ognia. Gdy zapłonęła chyżo niebieskim płomieniem, cisnął nią z gracją tam, gdzie lśniły zielone oczy. Wprost pod nogi kobiety.
Gdy Fenris milczał, Aethelred parsknął śmiechem.

12
Pod rozbrykanym kucykiem / Odp: Krasnolud zjawia się pierwszy.
« dnia: Październik 01, 2015, 21:04:51 »
- Stąd, że na zewnątrz leje deszcz, na około żywego ducha, a barman i tak wypieprzy całą tą hałastrę, bo za dużo ma gości którzy dobrze płacą za sen - Przyznał spokojnie. Zawsze mógł odebrać pieniądze, jednak nigdzie się nie śpieszył.
Piwo z każdym łykiem zdawało się coraz gorsze, ale dobra..
Najemnik odetchnął i otarł usta z pianki. Pyrki się skończyły, piwo dopił i co dalej? Wyłamał z trzaskiem palce, opierając się wygodniej.
Nie mylił się, ludzi zaczynało ubywać. Właśnie wytaczali kogoś z rozbitą gębą.

13
Pod rozbrykanym kucykiem / Odp: Krasnolud zjawia się pierwszy.
« dnia: Październik 01, 2015, 20:57:13 »
Nie lubił długów, ani wdzięczności wobec nikogo. Nie, w to się nie bawił.
- Pokój dla tej Pani opłacę Ja. I tak, słyszałem, że wszystko jest zajęte - Burknął, kładąc na blacie stosik monet, za które mógł pewnie wynająć całe piętro.
Miał pieniędzy sporo, z poprzedniego zlecenia jeszcze. Poza tym, z Północy nieco zabrał ze sobą.
Odgonił wspomnienie ziemi ojczystej i sięgnął po nowy kufel, który mu opłaciła.
Ludzi przybywało coraz więcej, a w kącie dało się dosłyszeć dźwięki jakiejś bójki. Taa, nie ma to jak swojski klimat.

14
Pod rozbrykanym kucykiem / Odp: Krasnolud zjawia się pierwszy.
« dnia: Październik 01, 2015, 20:46:18 »
Wzruszył ramionami, by zaraz potem sięgnąć po kolejnego pyrka. W międzyczasie zerknął na nią raz jeszcze, tym razem badawczo. I nie, nie patrzył jak na gówno, które rozniósł jakiś wsiór po podłodze co wlazł przed chwilą.
Dobrze, że na około waliło gorzałą, bo smród i tak musiał być nieprawdopodobny. Mężczyzna przełknął porcję, popijając zaraz piwem. Barman był na tyle kumaty, że dolewał mu co chwilę, widząc wypchaną kiesę pełną monet u pasa tamtego. Kiesę, przypiętą zaraz obok mieczyska.

15
Pod rozbrykanym kucykiem / Odp: Krasnolud zjawia się pierwszy.
« dnia: Październik 01, 2015, 20:35:08 »
- Masz na myśli picie piwa czy proponujesz mi kartofle? - Skrzywił głowę w bok, pozwalając sobie na cień uśmieszku.
Jak na jawną prowokację, całkiem bezkompromisowo Jej to wyszło.
- Nie, nie narzucasz się. A ciekawość jest całkiem uzasadniona, tak jak to co może z niej wynikać - Dodał z przekąsem, bezceremonialnie sięgając do Jej miski, by zgarnąć jednego z przypieczonych nad piecem ziemniaczków.

Strony: [1] 2 3
Carbonate design by Bloc
variant: carbon
SMF 2.0.6 | SMF © 2013, Simple Machines
Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum
wojownicyburzy tunake anime psiasfora the-world-is-magic